Ósmego września, podczas odbywającego się w Karpaczu Forum Ekonomicznego niczym w bokserskim ringu, stanęli na przeciwko siebie Albert Gryszczuk szef Krajowej Izby Klastrów Energii oraz Jan Kowalski znany z obrony energetyki węglowej poseł Zjednoczonej Prawicy. Pisząc w skrócie: było to starcie OZE vs. węgiel.
Poseł Kowalski obawiał się, przede wszystkim ogromnych kosztów, w tym społecznych, transformacji energetycznej. Na co prezes Gryszczuk zareagował, wskazując źródła jej finansowania.
– Nikt nie neguje potrzeby utrzymania w Polsce węgla, jako źródła stabilizującego i uzupełniającego nisko lub bez-emisyjne źródła energii. Natomiast nie można za wszelką cenę bronić nierentownych i źle zarządzanych podmiotów. Ich utrzymanie, nie tylko kosztuje nas miliardy złotych z budżetu państwa, ale co gorsza, blokuje otrzymanie środków unijnych. – wyjaśniał prezes Gryszczuk.
Podczas dyskusji pytano też o regulacje prawne dla OZE. Dlaczego wciąż jesteśmy za Europą? Tutaj były Minister Energii Krzysztof Tchórzewski, również biorący udział w dyskusji, odpowiadał, że problemem nie jest brak regulacji, a jest nim kiepski stan sieci przesyłowej. Na modernizacje potrzeba wydatkować około 150 – 200 mld złotych.
Odpowiadając w tym temacie Albert Gryszczuk, jako przykład pokazał Zgorzelecki Klaster, w którym zainstalowane jest ponad 70 MW energii, a właśnie uczestnicy klastra energii wybudowali samodzielnie niezbędne sieci przesyłowe.
Poseł Janusz Kowalski krytykował sprawę handlu emisji CO2. Jego zdaniem pieniądze ze sprzedaży powinny zostawać w takich firmach jak PGE i nie byłoby potrzeby szukać ich w UE. Jak wskazywali pozostali dyskutanci, problem polega jednak na tym, że dotychczasowy, skokowy wręcz, wzrost inwestycji w OZE, odbywa się w Polsce głównie dzięki kapitałowi prywatnemu, a spółki państwowe, przez wiele lat do transformacji energetycznej się nie przykładały.
Jak mówił Poseł Kowalski, obecnie jest olbrzymia presja na Zielony Ład, na transformację, co sprawia, że środki zabierane są z innych miejsc – na przykład z inwestycji na drogi. Koszt transformacji zostanie przerzucony na odbiorców. Nas ma to kosztować 2 biliony złotych, a otrzymamy 2 miliardy z FST, czyli sto razy tyle musimy dołożyć sami. To oznacza podwyżki 20-30%, a jak m mówił Kowalski – on się na to godzi. Tylko reset polityki klimatycznej może sprawić, żeby to nie potoczyło się w ten sposób.
Zdaniem Kowalskiego, program Mój Prąd nie powinien zostać rozszerzony, a zakończyć się jako program pilotażowy.
My dopłacamy do tych, którzy są zamożni, a koszty wracają na resztę społeczeństwa. Na tych których nie stać na panele fotowoltaiczne, na seniorów. Proszę też zobaczyć, co się obecnie dzieje. W ciągu kilku miesięcy wzrosły bardzo ceny gazu i nagle opłacalne stało się wytwarzanie energii z węgla, nagle staliśmy się ponownie eksporterem węgla. Przecież to szaleństwo. Dlatego broniłem Ostrołęki i byłem przeciwny zwiększeniu znaczenia gazu w Polsce, przed zakończeniem kontraktu Jamalskiego. Obawiam się że z 1 stycznia 2023 roku możemy mieć kłopot z dostawami gazu do Polski. – dodał Kowalski.
Na zarzut przerzucenia kosztów na obywateli odpowiedział Albert Gryszczuk: w naszym systemie energetycznym, indywidualni odbiorcy, czyli taryfa „G” to 15% rynku. 85% to przedsiębiorcy, gdzie już trwa jak to mówi się kolokwialnie „wolna amerykanka”. Rynek energii w naszym kraju jest regulowany i nikt raczej tego nie zmieni. Dlatego zapewnia ochronę indywidualnym odbiorcom.
My nie możemy czekać. Musimy zainwestować w zieloną energię. Jeżeli nie będziemy jej mieli, to nie będziemy mieli gospodarki. Coraz częściej konsumenci, odbiorcy patrzą na wytworzony produkt czy jest w nim ślad węglowy? I w zależności od tego, decydują czy kupią dany produkt, czy nie. Ta świadomość z każdym kolejnym rokiem będzie coraz większą. Mało tego. Na to patrzą też inwestorzy, którzy nie chcą wejść na teren, jeżeli nie ma dostępu do „zielonego” prądu.